| |||||
Jak jeździ nowe MINI - Motomagazyn nr 8/01 |
Dodany przez mayson |
czwartek, 30 maja 2002 18:10 |
Faktem jest, że nowe MINI to właściwie nowe BMW, jednak jest to następca słynnego autka Sir Aleca Issigonisa, więc myślę, że warto mu poświęcić trochę miejsca na stronach Roverkowych :) Na nową wersję tego kultowego autka nie trzeba było długo czekać. Przed kilkoma tygodniami odbyła się prezentacja Mini made by BMW, w której braliśmy udział jako jedyni dziennikarze z Polski. Pierwsza dobra wiadomość: zachowano niepowtarzalny charakter słynnego modelu skonstruowanego przez sir Aleca Issigonisa. Różnica między nowym a starym Mini jest taka, jak między dziadkiem a wnukiem. Tak więc "wnuk" jest wyraźnie większy, szybszy i nowocześniejszy, ale w obu płynie ta sama krew. Kto nie wierzy przekona się o tym już po pierwszej przejażdżce. Mini prowadzi się jak gokart: wprost sunie po asfalcie. Jest niepowtarzalny i bezkonkurencyjny. To autko oczaruje każdego, kto kocha dynamiczną jazdę. Przemierzać górskie trasy "Miniakiem" to czysta frajda. Auto jest bardzo długo neutralne i łatwe do opanowania. Dobre prowadzenie to zasługa wieloskrętnej osi tylnej zaadaptowanej z BMW serii 3 i znakomitego elektro-hydraulicznego układu wspomagania. Również pod względem wyglądu niemiecki Mini nawiązuje do swego przodka z Wysp: koła rozstawione na obrzeżach karoserii, krótka maska, długi dach, okrągłe światła, charakterystyczna krata wlotu powietrza, duże boczne szyby i ostro ścięty tył nadwozia - po prostu wykapany Mini. Auto wyraźnie urosło - jest dłuższe (362 cm nowy model, 305 stary) i wyższe (141, a nie 134 cm). Wnętrze prezentuje się równie oryginalnie, choć to właśnie w nim tkwi najwięcej wad Mini Coopera. Najbardziej razi centralnie umieszczony prędkościomierz o rozmiarach średniej pizzy. Pod nim zamontowano radio, układ wentylacji i mnóstwo przełączników. Obrotomierz umieszczono na kolumnie kierownicy. Główną wadą wnętrza jest zbyt duża ilość użytych w nim materiałów: plastik gładki, plastik o chropawej powierzchni w kolorze siwym i czarnym, matowy oraz błyszczący. Do tego gdzieniegdzie lśni chrom. Zupełny galimatias. Co gorsza, gatunek niektórych elementów z tworzywa nie dorównuje tym, do jakich przywykliśmy w autach BMW. Miejsca jest niewiele, za to fotele są bardzo wygodne, a bezramkowe drzwi otwierają się niemal pod kątem 90 stopni. O ile dostęp do przednich siedzeń jest łatwy, o tyle trudniej dostać się na tylne - mechanizm odsuwania foteli funkcjonuje według własnych praw, po odchyleniu siedzenia blokują się przeważnie tam gdzie nie powinny. BMW powinno podpatrzyć sprawne działanie "easy entry", np. w Audi. Dobra rada: samochodem Mini najlepiej jeździć tylko we dwoje: bagażnik (160 l) i tak pomieści zaledwie dwie torby. Praktyczny samochód to na pewno nie Mini, bo Mini ma dostarczyć przyjemności. Pod maską, którą się otwiera razem ze światłami, bije serce Miniaka: 1,6-litrowy silnik o mocy 115 KM (85 kW). Zbudowany został w Meksyku, a skonstruowany dzięki współpracy BMW i Chryslera. Chętnie "kręcący" w górę motor idealnie pasuje do charakteru auta. Mini stał się bezpieczniejszy i bardziej komfortowy. Seryjnie montuje się w nim 4 poduszki powietrzne. Za dopłatą można otrzymać dwie dodatkowe, a ponadto: automatyczną skrzynię biegów CVT, klimatyzację, a nawet światła ksenonowe i system nawigacji. Po zamontowaniu tego ostatniego zmieni się wygląd deski rozdzielczej: ekran nawigacji powędruje w miejsce prędkościomierza, a ten zostanie zamocowany razem z obrotomierzem na kolumnie kierownicy. W Europie sprzedaż Mini Coopera rozpocznie się już latem. Do Polski trafi on, niestety, nie wcześniej niż za rok. Za uboższą wersję "One" z 90-konnym silnikiem trzeba w Niemczech zapłacić 28 359 DM. Cooper - wyróżniający się lakierowanym na biało dachem, lusterkami i obręczami - kosztuje 32 075 DM. Dawno jazda samochodem nie sprawiła mi tyle radości. Mini Cooper to najlepsze małe GTI, jakim jeździłem. Minimalna przestrzeń - maksymalna frajda DANE TECHNICZNE
na www wrzucił Mayson |